Informacje

  • Wszystkie kilometry: 3471.60 km
  • Km w terenie: 173.50 km (5.00%)
  • Czas na rowerze: 10d 00h 15m
  • Prędkość średnia: 13.71 km/h
  • Suma w górę: 0 m
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pustelnik.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:463.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:23
Średnia prędkość:14.03 km/h
Maksymalna prędkość:63.50 km/h
Suma kalorii:5165 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:115.98 km i 6h 47m
Więcej statystyk
Sobota, 30 kwietnia 2011 Kategoria Weekend

Nadwarciański Szlak Rowerowy, Śnieżycowy Jar, Poligon Biedrusko

Wyjeżdżamy rano z Wronek w kierunku Piotrowa. Szybko dojeżdżamy do Obrzycka. Wjeżdżamy na Nadwarciański Szlak Rowerowy i malowniczą trasą wzdłuż rzeki Warty jedziemy aż do Obornik. Za Obornikami przez kilka kilometrów jedziemy wąską drogą. Mija nas sporo samochodów.

W Łukowie zjeżdżamy na szutrową drogę, która miejscami jest piaszczysta. Dojeżdżamy do Rezerwatu Śnieżycowy Jar. Niestety śnieżyce nie kwitną, jest za to miliard czerwonych mrówek, które ani na chwilę nie pozwalają nam się zatrzymać. Przez Mściszewo dojeżdżamy do Bolechowa. Przejeżdżamy mostem na drugą stronę Warty i jesteśmy w Biedrusku.

Decydujemy się zwiedzić poligon. Chwilę błądzimy, ale szybko trafiamy na właściwą drogę. Mijamy czołgi i zwiedzamy ruiny kościoła pod wezwaniem ścięcia św. Jana Chrzciciela. Szybko dojeżdżamy do Złotnik. Do Suchego Lasu przejeżdżamy krajową 11. Mijamy rezerwat Meteoryt Morasko i wjeżdżamy ulicą Umultowską do Poznania.

Zdjęcia z wycieczki

Mapka trasy
  • DST 95.50km
  • Czas 07:56
  • VAVG 12.04km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 Kategoria Weekend

Rokietnica

  • DST 71.30km
  • Czas 04:30
  • VAVG 15.84km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Sprzęt Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 kwietnia 2011 Kategoria Weekend

Umocnienia Wału Pomorskiego

Dzień I - Borne Sulinowo
Wstaję o czwartej i budzę żonę. Z Poznania wyjeżdżamy o 5:36. Przed dziewiątą jesteśmy w Szczecinku. Krajową 20 ruszamy na Borne Sulinowo. W Sitnie zjeżdżamy w las i wjeżdżamy na tereny poligonu. W zamierzchłych czasach został "wyczyszczony" z ludności przez Niemców, którzy też mieli tu poligon, więc pustka, las a jednocześnie utwardzona nawierzchnia. Stare poniemieckie asfalty tylko momentami są zniszczone. Po wojnie teren przejęli Rosjanie rozmieszczając tu swoje wojsko. Krążyły różne legendy o broni jądrowej, podziemnych fabrykach, ale nigdy nie zostały one potwierdzone.

Szybko docieramy do Bornego Sulinowa. Miasteczko wygląda jak nadmorska miejscowość. Restauracje, kwatery, ośrodki, szerokie ulice, ścieżki rowerowe, tylko morza brakuje. Są za to czołgi i działa. Co chwilę mijają nas, w przemalowanych w barwy ochronne dżipach, fani militariów. W ogóle tego dnia mija nas mnóstwo dżipów. Opuszczamy Borne i kierujemy się do Nadarzyc. Przed Nadarzycami zwiedzamy opuszczone miasto, prawdopodobnie po rosyjskich żołnierzach. W Nadarzycach witają nas psy i krowa stojąca na środku jezdni. Droga, którą chcieliśmy przejechać do Mirosławca prowadzi przez środek jednostki wojskowej, więc jedziemy na około przez Szwecję do Wałcza, przed samym Wałczem kawałek krajową 22 - duży ruch, tiry.

Za Wałczem zjeżdżamy z krajówki. W okolicach Rutwicy dojeżdżamy do górki podciągającej. Znajduje się tu sławna anomalia grawitacyjna. Jadąc z górki trzeba pedałować jak pod górę a pod górkę rower jedzie sam. Chwilę bawimy się jeżdżąc w tę i z powrotem. Jest już ciemno. Ostatni odcinek pokonujemy w całkowitych ciemnościach. Nie mija nas ani jeden samochód. Do Tuczna dojeżdżamy po 21.

Dzień II - Wisielcza Góra
Rano jemy duże śniadanie i kierujemy się na Strzaliny. Szybko docieramy do wsi, za którą znajduje się jedna z największych grup warownych wału pomorskiego. Cała grupa znajduje się wewnątrz dominującej nad okolicą Wisielczej Góry. Po wojnie Rosjanie wysadzili niemieckie fortyfikacje, ale i tak spora część jest dostępna. Niestety bunkry zostały "sprywatyzowane". Przed wejściem kartka z numerami do przewodnika, który zamknął wejście na dwie kłódki. Jeszcze dwa lata temu można tu było swobodnie wejść.

Ruszamy dalej i przez Gostomię i Szydłowo bez większych przystanków docieramy do Piły. Przechodzimy przez sławny tunel (ogromne schody bez alternatywy dla niepełnosprawnych i rowerzystów), wbiegamy na dworzec, kupujemy bilety, wbiegamy na peron. Bagaże i rowery dosłownie wrzucamy do pociągu już po gwizdku konduktora.

Zdjęcia z wycieczki

TRASA WYCIECZKI
Piątek, 1 kwietnia 2011 Kategoria Weekend

Tatry Wysokie

Wstaję o 6 rano i pakuję sakwy na rower. Niestety po dwóch dniach pięknej pogody zaczyna padać. Waham się przez chwilę, ale postanawiam ruszyć mimo złej aury. Przejeżdżam przez centrum Zakopanego, mijam szybko puste o tej porze Krupówki i kieruję się na Łysą Polanę. Droga jest stroma, dodatkowo deszcz pada coraz mocniej. W butach mam jeszcze sucho, ale spodnie już przemakają. Na szczęście momentami deszcz słabnie i da się normalnie jechać. Niestety podczas zjazdu dopada mnie krótka, ale gwałtowna ulewa i błyskawicznie jestem mokry.

Robię krótką przerwę na zadaszonym przystanku tuż za słowacką granicą. Z pobliskiego domu wychodzi starsza kobieta i kieruje się w moją stronę. Chwilę rozmawiamy, chyba po polsku, ale nie rozumiem niektórych słów. W kilka chwil dowiaduję się, że niedawno pochowała swoją matkę, przez co z nerwów straciła władzę w nogach i dopiero moczenie w pobliskich bagnach przywróciło jej sprawność. Syna też pochowała niedawno i mąż też już nie żyje. Potem dowiaduję się, że drogę z granicy do Zakopanego w latach młodości na rowerze pokonywała w kwadrans, przez co zyskała ksywkę "Halny". Niebo przejaśnia się, więc żegnam się i ruszam dalej.

W miejscowości "Podspady" zatrzymuję się na krótki posiłek. Pokonuję malutki podjazd i odbieram nagrodę w postaci długiego zjazdu aż do "Tatranska Dolina". To moja pierwsza górska wycieczka rowerem. Miałem trochę obaw, ale jestem pozytywnie zaskoczony. Wysiłek na podjazdach odbieram pozytywnie. Zgapiam się i mijam drogę 537. Tracę trochę czasu, ale ostatecznie kieruję się w stronę "Smokovca". Od tej pory będę jechał pod górę. "Vysoke Tatry" rozmnażają się i zamiast być jedną miejscowością klonują w całą serię niewielkich miejscowości zaczynających się od "Vysoke Tatry.... coś tam, coś tam". Podjazd kończy się w miejscowości "Srbske Pleso". Od tego miejsca będę powoli zjeżdżał w dół, aż do "Liptovsky Hradok", gdzie ok. 20:00 kończę wycieczkę.

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony wspaniała wycieczka, ale z drugiej przeliczyłem się licząc po cichu, że uda mi się objechać Tatry w jeden dzień. Oczywiście polecam miejsce na rower. Ceny w Słowacji porównywalne do polskich, dobra jakość dróg, piękne widoki.

Zdjęcia z wycieczki



-------------------------------------------
  • DST 119.10km
  • Czas 07:57
  • VAVG 14.98km/h
  • VMAX 63.50km/h
  • Kalorie 5165kcal
  • Sprzęt Kross Trans Alp
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl